Większość życia przeżyłem bez podpisu elektronicznego. Podobnie jak większość ludzi na naszej planecie. Zwlekałem więc z rozpoznaniem tego tematu, choć kolega pracujący w Asseco zachęcał mnie do tego bodajże już w 2017 roku.
Podpisywanie umów to była zawsze okazja do spotkania kontrahenta, procelebrowania, odnowienia relacji… Ale przyszedł covid i relacje z kontrahentami przeszły do zooma, teamsów i skype’a. Łatwo się na to przestawiłem, a umowy krążyły w kopertach między moją firmą a jej partnerami. Trochę to było upierdliwe: „wydrukujcie pierwsi, podpiszcie, odeślijcie dwa egzemplarze, jak dostanę to też podpiszę i Wam odeślę”. Potem jeszcze tylko trzeba było zadbać, żeby nie wcięło naszego oryginału, przesłać do księgowej, która trzyma papierowe archiwum, bo u niej nic nie ginie, przed przesłaniem warto jeszcze sobie zeskanować podpisany egzemplarz, żeby odróżnić wersję podpisaną od wcześniejszych pięciu wersji negocjacyjnych. Oczywiście księgowa też jakiś sobie jakiś elektroniczny spis dokumentów prowadzi, bo szukanie w papierach już dawno by ją zabiło.
Nowy rozdział się zaczął, jak mi pan Maciej z podpisano.pl w kilku zdaniach wyjaśnił, że prowadzenie firmy może być łatwiejsze bez papierowych umów. Podjechał, pomógł w instalacji i teraz podpisywanie umów oraz ich archiwizacja jest czystą przyjemnością, segregatorów nie przybywa, osoby upoważnione mają natychmiastowy dostęp, baja.
Dziękujemy Ci podpisano.pl 🙂